Historyczny debiut w ADAC RAVENOL 24H Nurburgring
Minął już tydzień od rozegrania ADAC RAVENOL 24H Nurburgring 2024 więc czas na podsumowanie występu Rafała Gierasa w największym wyścigu długodystansowym świata.
24H Nurburgring rozgrywany jest już od 1970 roku. 25-kilometrowa pętla każdego roku przyciąga najlepszych kierowców wyścigowych na świecie. Pomimo że na najwyższym stopniu podium powiewała już polska flaga, to na starcie nigdy nie stanął zespół z całkowicie polskim składem… aż do tej pory.
Tegoroczna edycja była wyjątkowa, bo poza stałymi bywalcami – Jackiem Pydysem i Kubą Giermaziakiem na starcie stanęło Renault Megane z numerem 488, za którego sterami zasiadło trzech polskich kierowców – Daniel Sowada, Rafał Gieras i Sebastian Ławniczek. Historyczny występ polskiego składu debiutującego w ADAC RAVENOL 24H Nurburgring 2024 ma jednak słodko-gorzki smak.
Czwartkowe i piątkowe kwalifikacje upłynęły na zapoznawaniu się z warunkami panującymi na torze, a majowa pogoda w górach Eifel jest bardzo kapryśna. Deszczowe warunki przeplatały się z przesychającym torem, a na dodatek niska temperatura powietrza nie ułatwiały zadania, dlatego zespół podjął decyzję o odpuszczeniu walki o pozycję i oszczędzaniu samochodu na wyścig główny. Jak pokazały wyniki z trzech sesji kwalifikacyjnych była to bardzo dobra decyzja, bo wielu z naszych konkurentów zaliczyło mniejsze lub większe problemy.
Kwalifikacje do wyścigu zakończyliśmy na 6 miejscu w klasie VT2 Front oraz 125 w klasyfikacji generalnej. Niestety już w czwartek wieczorem Sebastian Ławniczek znacznie przekroczył prędkość podczas CODE 60, co skutkowało karą 45 sekund postoju podczas pierwszego stintu w wyścigu. Błędu nie ustrzegł się także popularny Sonic, ale jego wykroczenie było na tyle małe, że nie zostało ukarane. W związku z tym cały zespół otrzymał ostrzeżenie od sędziów, którzy bacznie przyglądali się poczynaniom polskich zawodników.
Sobotnie przedpołudnie stało pod znakiem niepewnej pogody, która wydawała się najpoważniejszym konkurentem w ten weekend, a radary pogodowe wskazywały opady deszczu dokładnie w momencie startu wyścigu. Mimo to zapadła decyzja o starcie na oponach typu slick. Jako pierwszy na swój przejazd wyjechał Daniel Sowada i już po 1 okrążeniu odebrał zaległą karę 45 sekund postoju w alei serwisowej, a po kolejnych 3 zjechał na tankowanie, będąc na 121 pozycji w klasyfikacji generalnej i 6 w klasie VT2 Front ze stratą 6 minut do lidera. Kolejne 4 okrążenia to rozważna jazda Sonica i awans o kolejne pozycje w generalce.
Po dwóch godzinach jazdy przyszedł czas na drugie tankowanie i zmianę kierowców. Jako drugi na tor wyjechał Rafał Gieras, który dzięki płynnej jeździe wydłużył interwały między tankowaniami o dwa okrążenia w porównaniu z Danielem. Czas grał na korzyść zespołu z numerem 488. Po trzech godzinach walki Polacy awansowali o 12 miejsc i znaleźli się na 109 pozycji w klasyfikacji generalnej, tracąc 2 okrążenia do lidera klasy.
Nad torem zapadał zmrok i na 20 okrążeniu za kierownicą zasiadł trzeci z kierowców – Sebastian Ławniczek. Po 5 godzinach jazdy zespół awansował na 102 pozycję w klasyfikacji generalnej i 5 miejsce w VT2 Front. Niestety na 29 okrążeniu wyścigu Ławniczek nie zdołał uniknąć kontaktu z Porsche Caymanem innego zawodnika i uderzył w bandę. 7 godzin jazdy zakończone na 103 pozycji w generalce, z rozbitym autem i 6 okrążeniami straty do lidera klasy. Na szczęście dla biało-czerwonych chwilę później spadła informacja, że ze względu na mgłę wyścig zostaje przerwany do rana, co na nowo rozbudziło nadzieje, że uda się naprawić samochód, który w międzyczasie wrócił do boksów na lawecie.
Ekipa Keeevin Sports and Racing niezwłocznie zabrała się za ocenę strat i pomimo pierwszych niezbyt przychylnych opinii podjęła się odbudowy auta. W międzyczasie Sonic przyprowadził drugie Megane, które zostało dawcą części, a właściciel serwisu oddelegował 9 mechaników do walki o powrót na trasę. Naprawa odbywała się pod okiem sędziów technicznych i około godziny 5:30 samochód był gotowy do restartu wyścigu, który zaplanowany był na godzinę 7 rano.
Niedzielny poranek w górach Eifel nie zwiastował szybkiego powrotu do rywalizacji. Miejscowi, widząc mgłę unoszącą się nad torem, nie wróżyli restartu przed południem, a organizatorzy co 30 minut przekładali ponowny start wyścigu. Około godziny 9:30 otrzymaliśmy komunikat o ustawieniu aut na polach startowych.
Za kierownicą ponownie zasiadł Daniel Sowada, ale warunki atmosferyczne nadal nie były wystarczające, żeby bezpiecznie się ścigać. Po 3,5 godziny oczekiwania w samochodzie, pojawił się komunikat o restarcie wyścigu zaplanowanym na godzinę 13:30 i pokonaniu pierwszych pięciu okrążeń za samochodem bezpieczeństwa.
Na drugiej rundzie po restarcie warunki w wyższych partiach toru zaczęły znów się pogarszać i około godziny 15:00 zapadła decyzja o zakończeniu wyścigu za samochodem bezpieczeństwa — na godzinę przed końcem regulaminowego czasu.
Ostatecznie biało-czerwono-niebieskie Renault Megane przejechało 34 okrążenia i zameldowało się na mecie ADAC RAVENOL 24H Nurburgring na 99 miejscu w klasyfikacji generalnej oraz na 5 miejscu w klasie VT2 Front.
Tegoroczna edycja dwudziestoczterogodzinnego wyścigu w Zielonym Piekle pozostawiła duży niedosyt, jeśli chodzi o rywalizację, a radość z osiągniecia mety przeplata się z rozgoryczeniem kierowców, bo tempo wyścigowe dawało szanse na dużo lepszy wynik. Straciliśmy 4 okrążenia po wypadku, ale szczęśliwie dla zespołu wyścig został przerwany w dobrym momencie, co pozwoliło zrealizować główny cel, którym było ukończenie wyścigu i awansować do pierwszej setki w klasyfikacji generalnej.